Minimalistyczne meble z charakterem — propozycje, które łączą prostotę z wyrazistością
Typowo minimalistyczne meble o bardzo prostych, gładkich i — bądźmy szczerzy — nieco sterylnych, a wręcz nudnych formach stopniowo odchodzą w niepamięć. Nowoczesne meble zachowują wyraźnie minimalistyczną konstrukcję, ale wzbogacają ją o wyraziste faktury i wzory. Te minimalistyczne meble z charakterem są doskonałym połączeniem funkcjonalności i estetyki. Sprawdź, jak wyglądają i do czego pasują!
Minimalistyczne meble i ich historia
Moda na twardy minimalizm miała być odtrutką dla kiczowatej dekoracyjności i przesady, która przez lata kojarzona była z luksusem i bogactwem. W Polsce ta źle rozumiana obfitość przybierała szczególne formy.
Starsi czytelnicy powinni pamiętać PRL-owską modę na bibeloty. Na topornych, kiepskiej jakości meblościankach z płyty ustawiano całe szeregi misek, wazoników i bliżej niezidentyfikowanych naczyń ze szkła imitującego kryształ. Obok stały kolekcje tandetnych ceramicznych figurek i fajansowe zestawy kawowe, które powszechnie mylono z porcelaną. W pokojach dzieci (a wiem to z autopsji) ozdobą były kolorowe pudełka, np. te po klockach Lego z Pewexu. Wszystko to leżało na koronkowych serwetkach i w czasach powszechnego niedoboru było powodem do dumy i symbolem dobrego smaku i dostatku.
Jednak trend do nadmiaru i źle rozumianej wystawności nie dotyczył jedynie PRL-owskiej Polski. Do dziś na całym świecie wiele osób utożsamia estetykę z dekoracyjnością. Piękne jest dla nich to, co duże, kolorowe, mocno ozdobne. Skrajnym przykładem jest styl Glamour — przesadna wystawność jest jego kluczowym elementem.
To styl rodem z amerykańskich filmów i seriali typu Moda Na Sukces, gdzie złoto wręcz skapuje ze ścian, mebli i innych elementów wyposażenia. Wszystko jest tu drogie, wykonane z najlepszych materiałów i przez najlepszych rzemieślników.
Pół biedy, gdyby rzeczywiście tak było. Niestety, w większości przypadków styl Glamour to pastisz. Stosuje się tu bowiem tanie imitacje i tandetne zamienniki. Takie wnętrze przeradza się w istną karykaturę bogactwa i elegancji.
Minimalizm miał być przeciwwagą dla tego kiczu, tandety, nadmiaru i rozszalałego konsumpcjonizmu.
Minimalistyczne meble (i nie tylko) jako wyraz buntu
Minimalistyczne meble (i cała estetyka minimalu) były buntem przeciwko bezmyślnemu dążeniu do gromadzenia dóbr materialnych i utożsamiania ich z bogactwem, sukcesem czy prestiżem. Ich prostota miała uwolnić ludzi od marnowania czasu i energii na to, co mało istotne. Przepych, który rozpraszał uwagę i przytłaczał, miał zostać zastąpiony przez rzeczy funkcjonalne, łatwe do sprzątania i bezpretensjonalne.
Jak to jednak bywa, minimalizm szybko osiągnął skrajną formę, którą ja nazywam redukcjonizmem lub ascetyzmem. Jego zwolennicy zaczęli eliminować ze swojego otoczenia i życia to, co “zbędne”, a takie okazywało się niemal wszystko.
Redukcjonizm dotyczył nie tylko wyborów życiowych, ale również estetyki i designu. Meble minimalistyczne przybrały więc skrajnie proste formy geometryczne. Całe malowane były na jednolite kolory (głównie biel). Nawet uchwyty zastąpiono w nich systemami push-to-open, by jeszcze bardziej wygładzić i uprościć fronty.
Designerska prostota — w której estetyka wynikała ze świetnie zachowanych proporcji, doskonale dobranych detali, zgrabności czy precyzji wykonania — przerodziła się w redukcjonistyczne cięcie wszystkiego, co mogło jakkolwiek zaburzyć (czytaj: wzbogacić i urozmaicić) formę.
Przyczyniła się do tego masowa produkcja i nieuchronne wejście minimalu do mainstreamu. Masowi producenci mebli z płyty podchwycili trend na wyjątkowo proste formy, bo takie łatwiej i szybciej mogli robić na maszynach. Nie wymagało to wielkiego projektowania czy umiejętności rzemieślniczych. Płytę wystarczyło pociąć na równe bloki, zalaminować lub okleić i złożyć, a jeszcze lepiej — sprzedać jako mebel do samodzielnego montażu. Uproszczenia był więc w smak producentom, bo przyspieszały proces produkcji i zredukowały jego koszty.
Schyłek redukcjonizmu
Ten ascetyczny redukcjonizm pod płaszczykiem minimalizmu sprzedawano nam przez całe lata i to z dużym powodzeniem. W świecie korporacji i ciągłego wyścigu szczurów ta skrajna prostota miała nas uwolnić od wszystkiego, co zbędne i rozpraszające. Minęło jednak trochę czasu, nim ludzie zorientowali się, że to właśnie te “dystrakcje” są sednem i sensem, a celem nie może być jedynie zwiększenie własnej efektywności (jakkolwiek rozumianej).
Szybko okazało się bowiem, że skrajnie minimalistyczne wnętrza nie nadają się do życia — są sterylne, pozbawione wyrazu, charakteru i osobistych wartości. Mieszkania urządzone w taki sposób są zimne i obce nawet dla mieszkańców. Brakuje w nich duszy i tego, co zmienia lokal mieszkalny w dom.
Ludzie żyjący w takich wnętrzach są wyobcowani, czują się jak w szpitalu, hotelu czy innym miejscu tymczasowego pobytu. Bez indywidualnie dobranych, dopasowanych do własnego gustu faktur, wzorów, form czy bibelotów w mieszkaniu nie ma nic, co można nazwać własnym, nic, co odzwierciedlałoby charakter mieszkańców.
Ta estetyka nie miała prawa przetrwać i istotne zanika. Wraca moda na wnętrza z duszą, ale wpływ minimalizmu wciąż jest w nich wyraźny. Pozostaje bowiem umiłowanie funkcjonalności, przejrzystości i czystości aranżacji. Minimalizm (dobrze rozumiany i wprowadzany w życie) rzeczywiście uwalnia uwagę i czas, ogranicza m.in. potrzebę sprzątania (np. odkurzania tych wszystkich bibelotów). Przede wszystkim jednak uwalnia głowę od nadmiaru stymulacji, bo pomaga tworzyć uporządkowane, dobrze zorganizowane i estetyczne wnętrza.
Dojrzały minimalizm
Wydaje się zatem, że po chwili zachłyśnięcia się nowością, jaką był minimalizm i po przejściu przez jego fazę skrajną, wchodzimy w etap dojrzałego minimalizmu.
Polega on na upraszczaniu i dążeniu do wysokiej funkcjonalności, ale bez eliminacji elementów charakterystycznych i wyróżniających. O ile więc redukcjonizm prowadził do ujednolicenia form, o tyle dojrzały minimalizm docenia różnorodność i wyjątkowość, ale nie sztucznie pompowane, a rzeczywiste i autentyczne.
Ta wyjątkowość wynika z elementów podstawowych — zastosowanych materiałów, dobrego rzemiosła czy prostych, ale wyrazistych i dodających uroku detali.
Okazuje się więc, że minimalistyczne meble nie muszą być nudne. To nie tak, że o tym nie wiedzieliśmy — początki minimalizmu też dały nam wyjątkowe projekty, ale chyba o nich zapomnieliśmy.
Nowoczesne meble minimalistyczne zachowują zatem proste formy geometryczne, ale wzbogacone są unikatowymi fakturami i wzorami (np. naturalnym rysunkiem usłojenia drewna) czy drobnymi detalami, które urozmaicają ich wygląd. Dzięki temu odzyskały swoją duszę i znów nie tyle redukują, ile wzbogacają wygląd wnętrz.
Drewniane meble minimalistyczne — sposób na sterylność formy
Jednym z najprostszych, a jednocześnie najbardziej skutecznych sposobów na przełamanie sterylności minimalistycznych mebli jest zastosowanie litego drewna do ich budowy.
Nawet przy skrajnie prostej formie rysunek usłojenia wprowadza unikatowy charakter i niepowtarzalną fakturę. Każdy egzemplarz, nawet wykonany wedle identycznego projektu, jest jedyny w swoim rodzaju. Nie ma bowiem dwóch kawałków drewna o takim samym układzie słojów.
To idealna odtrutka na jednolitość tak charakterystyczną dla tanich, masowo produkowanych mebli z sieciówek. W przypadku drewna nawet maszynowa produkcja nie eliminuje tej niepowtarzalności i unikatowego charakteru wyrobu.
Co ważne, nawet prosta skrzyniowa forma wykonana z prawdziwego drewna ma swoją duszę. Ciepłe barwy i intrygujący rysunek usłojenia w naturalny sposób budzą pozytywne skojarzenia. Ludzkość obcuje z drewnem od zarania dziejów. Od zawsze jest ono podstawowym materiałem budulcowym wykorzystywanym do tworzenia schronień, narzędzi, wszelkiego rodzaju wyposażenia, a także dekoracji. Sympatię do drewna mamy więc niemal zapisaną w genach.
Minimalistyczne meble z drewna w zasadzie nie potrzebują wiele, by być piękne.
Widzimy to choćby w kolekcjach Steel i James. Mamy tu same proste linie i kąty, skrzyniowe konstrukcje i gładkie fronty. Urok tkwi natomiast w szczegółach, takich jak symetria, świetne proporcje i drobne detale konstrukcyjne. Jednak największym atutem jest tu właśnie wygląd samego drewna — jego unikatowa struktura, barwa i deseń słojów.
Kolekcje Pola, Kula i Abies — minimalistyczne meble z charakterem
Oczywiście minimalistyczne meble z charakterem swój urok zawdzięczają nie tylko samemu surowcowi. Wiele tu zasługi profesjonalnych projektantów, którzy potrafią owo piękno drewna wydobyć, a czasem wzbogacić dodatkowymi elementami.
Kolekcja Abies
Jednym z ciekawszych zabiegów projektowych jest np. tworzenie wzorów przez odpowiednie ułożenie elementów konstrukcyjnych mebli — np. frontów.
Doskonałym przykładem jest kolekcja Abies. Tutaj fronty zbudowano z listewek ułożonych w charakterystyczny wzór jodełki.
Ten z pozoru prosty zabieg pozwolił zachować formalnie płaski front, ale nadał mu trójwymiarowego charakteru. Meble wyglądają więc na bardziej rozrzeźbione, niż są w rzeczywistości. Mamy zatem idealne połączenie minimalistycznej funkcjonalności i prostoty z przełamującą nudę fakturą. Ta faktura wprowadza wyraźną dynamikę, rzuca się w oczy, ale nie jest nachalna. Wzbogaca wnętrze, ale go nie dominuje i nie przytłacza.
Minimalistyczne meble Abies są więc intrygujące i niebanalne, ale wysoce funkcjonalne i formalnie proste. Idealnie ucieleśniają cechy nowoczesnego, dojrzałego minimalu.
Kolekcja Pola
Oczywiście minimalistyczne meble nowoczesne to nie tylko drewno. Jest tu miejsce również na inne materiały — np. metal, który połączony był z drewnem we wspomnianej już kolekcji Steel.
Ciekawe efekty dało też połączenie drewna i rattanu, które widzimy w kolekcji Pola. To meble, które łączą nowoczesne akcenty minimalistyczne z nieco kolonialnym charakterem. Meble plecione choćby z wikliny kojarzymy bowiem z przygodowych filmów o brytyjskich podróżnikach i kolonizatorach w Afryce.
Trzeba jednak przyznać, że kolekcja Pola prezentuje się też bardzo nowocześnie. Mamy tu typowe dla minimalistycznych mebli formy skrzyniowe na planie prostokątów i gładkie fronty z estetycznymi wcięciami zamiast klasycznych uchwytów. Dodatkową fakturę zapewniają właśnie rattanowe plecionki, które wprowadzają nutę egzotyki, ale nie zaburzają nadto formy.
Bardzo ciekawym zabiegiem jest też wyraziste łamanie symetrii, z którym mamy do czynienia w regałach z tej kolekcji (np. w modelu REG3040 czy REG3038). Niesymetryczne — tak w osi pionowej, jak i poziomej — rozmieszczenie modułów nadaje tym meblom niezwykle ciekawego charakteru. Tak mocne rozrzeźbienie formy jest bardzo nietypowe dla minimalistycznych mebli. Zwróćmy jednak uwagę, że konstrukcja wciąż jest relatywnie prosta. Zachowane zostają proste linie i kąty, nic tu nie wystaje i nie odstaje. Forma, choć wewnętrznie rozbudowana, ogólnie jest bardzo spójna.
Kolekcja Kula
Omawiając minimalistyczne meble z charakterem, nie sposób nie wspomnieć o wyjątkowej kolekcji Kula. Najbardziej charakterystyczną cechą jest tu mocne, wyraziste fakturowanie frontów osiągnięte przez ich ryflowanie.
Puryści powiedzą, że to w żadnym wypadku nie są minimalistyczne meble, bo te przez lata kojarzyły się właśnie z gładkimi frontami. Ja jednak uważam inaczej. Dojrzały minimalizm nie polega bowiem na eliminacji faktur i tekstury, a na jej mądrym i wysmakowanym wykorzystaniu. Tak jest w przypadku tych mebli.
Ryflowanie frontów sprawia bowiem, że odkryte zostaje więcej naturalnego drewna z jego tonalnymi zmianami kolorów, usłojeniem i unikatową strukturą. Te meble zyskują więc przestrzennego charakteru nie tylko ze względu na unikatowy kształt frontów, ale także na dodatkowe rozrzeźbienie wynikające z niejednolitej struktury drewna. To tak, jakby ryflowanie podbijało walory drewna, a drewno pomagało eksponować ryflowanie — idealna harmonia.
I właśnie to — harmonia formy, faktur, kolorów i wzorów — stanowi dla mnie kwintesencję minimalizmu. To estetyka, w której piękno płynie z całości, z ogólnego obrazu mebla, a nie z wymyślnych, dodanych elementów dekoracyjnych.
Przyjrzyjmy się więc bliżej meblom z kolekcji Kula — cienkie, lekko stożkowe i umieszczone pod kątem nóżki z metalu wysoko unoszą masywne korpusy. Dzięki temu mamy jednocześnie wrażenie solidności mebli i ich lekkości.
Pionowe ryflowanie optycznie rozciąga meble w górę. Jednocześnie grube i lekko wystające poza obrys korpusu blaty skutecznie hamują tę ekspansję i trzymają formę w ryzach. Połączenie frontów ryflowanych i gładkich pomaga natomiast uspokoić i zrównoważyć formę. Dzięki temu meble są wyraziste i charakterne, ale znów — nienachalne i pozbawione kiczowatego przepychu.
W kolekcji Kula mamy zatem nietypowe, ale jednak minimalistyczne meble z charakterem. Poszczególne elementy i wykorzystane zabiegi estetyczne są bowiem formalnie wyjątkowo proste. Piękno płynie tu natomiast nie tyle z dekoracyjnych akcentów, ile z mądrego wykorzystania materiału i formy, która pozwala wyeksponować jego atuty.
Komentarze