Trendy wnętrzarskie, które wyszły z mody, czyli o tym, co już nieaktualne
Trendy wnętrzarskie zmieniają się niemal tak samo dynamicznie, jak trendy w modzie. Rozmaite kolory, faktury, a nawet rozwiązania architektoniczne raz zyskują, a raz tracą popularność. I choć trudno za tym nadążyć, warto wiedzieć, które trendy wnętrzarskie zdecydowanie odeszły do lamusa i raczej nie szykują się do szybkiego powrotu w nasze progi.
Kolorystyczne trendy wnętrzarskie, które są już niemodne
Zacznijmy od kolorów. Te najłatwiej przecież zmienić, dlatego kolorystyczne trendy wnętrzarskie z roku na rok są inne. Wiele zależy tu oczywiście od stylu, w jakim chcemy urządzić pomieszczenie, ale są również bardziej ogólne trendy związane z kolorami.
Wnętrza w szarości
W ostatnich latach widzieliśmy rozkwit mody na szarość. Przestała się ona kojarzyć z ponurym nastrojem i surowością, szturmem podbijając nie tylko ściany, ale i meble.
Różne odcienie szarości pojawiały się w sypialniach, salonach, kuchniach i łazienkach. Szare były ściany, czasem też sufity, a nawet podłogi (szczególnie w mieszkaniach w stylu industrialnym). Kupowaliśmy sofy, fotele i krzesła z szarą tapicerką, a nawet szare szafki kuchenne.
Szarość odchodzi jednak do lamusa. Zastępowana jest przez cieplejsze, bardziej ziemiste odcienie, naturalne beże i lekko przybrudzone tonacje zieleni, niebieskiego, pomarańczowego czy czerwonego. Szarość pozostaje co prawda w postaci akcentów czy dodatków, ale jej dominacja z pewnością się skończyła.
Białe kuchnie
Kolejny przebrzmiały kolorystyczny trend wnętrzarski to białe kuchnie. Doskonale pamiętamy szał na niemal sterylne aranżacje tego pomieszczenia. Biel biła wręcz po oczach, atakując ze ścian, sufitu, płytek, blatów i oczywiście mebli. Wykończone na wysoki połysk fronty szafek wiszących i podblatowych były spełnieniem marzeń. Świadczył nie tylko o doskonałym guście i podążaniu za trendami wnętrzarskimi, ale również o wysokim statusie i klasie.
Dzisiaj powoli stają się synonimem kiczu i nijakości. Biel okazała się zbyt sterylna, nudna i pozbawiona indywidualnego charakteru. Zastępują ją cieplejsze barwy i przytulne, spersonalizowane aranżacje. Obecne trendy wnętrzarskie sięgają po kolorowe fronty w macie i satynie. Popularne są przygaszone odcienie zieleni, niebieskiego, beżu czy pomarańczu. Biele nie znikają całkowicie, ale przełamywane są naturalną barwą drewna i kamienia, kolorowymi ścianami i rozmaitymi dodatkami. Dzięki temu aranżacje są żywsze, weselsze i przytulniejsze, a wchodząc do kuchni, czujemy się jak u siebie, a nie jak w sterylnym laboratorium.
Akcentowe ściany
Jeden z silniejszych trendów wnętrzarskich ostatnich lat dotyczył akcentowych, wyrazistych ścian w kontrastowych, mocnych kolorach. Taka ściana miała przykuwać i skupiać uwagę. Pod nią pojawiały się np. komody czy witryny z wystawką rodzinnych pamiątek i dekoracyjnych bibelotów. Stawały tu również szafki RTV i gigantyczne ekrany telewizorów, które w Polskich domach często zajmują honorowe, centralne miejsce w salonie.
Akcentowe ściany wyróżniały się nie tylko barwą, ale też fakturą. Pokrywano je kolorową farbą lub wzorzystymi tapetami, płytkami imitującymi kamień lub cegłę. Pozostałe ściany pozostawiano w bieli, ewentualnie lekkich odcieniach innych kolorów. Im bardziej akcentowa ściana wyróżniała się w aranżacji, tym było lepiej.
Dziś już lepiej nie jest i ten trend wnętrzarski szybko odchodzi w niepamięć. Szczególnie niemodne stały się właśnie kafelki i panele imitujące kamień oraz cegłę. Nie oznacza to, że kolorowe ściany znikną z naszych mieszkań. Wyraziste barwy i faktury raczej rozleją się na wszystkie ściany w pomieszczeniu, wchodząc również na sufity. Projektanci przewidują, że teraz wszystkie ściany w pomieszczeniu będą wyraziste, mocne i zachwycające. Czy dostaniemy od tego oczopląsu? To się okaże.
Twardy industrial i skrajny minimalizm — przebrzmiałe trendy wnętrzarskie
Trendy wnętrzarskie to nie tylko kolory, ale również całe aranżacje. W ostatnich latach we wnętrzach rozpanoszył się minimalizm. Na tej fali modne stały się nie tylko przejrzyste, ale bardzo przytulne wnętrza skandynawskie. Rekordy popularności bił też surowy i twardy styl industrialny.
Skrajny minimalizm i industrial to trendy wnętrzarskie, które dla wielu stały się synonimem bycia na czasie. Prostota, wpadająca często w chłód i ascetyzm, miała świadczyć o porzuceniu konsumpcjonistycznego trybu życia i skupieniu się na tym, co ważne. Na ostentacyjne odrzucanie konsumpcjonizmu wiele osób wydało niemałe pieniądze, bo styl industrialny najlepiej przecież prezentuje się w ekskluzywnych loftach.
W oparach luksusu skrytego za pozorną prostotą doskonale kontempluje się własne oświecenie, ale elementy industrialu przedzierały się też do “zwykłych” mieszkań. Swoją drogą zadziwiające jest, jak wiele może kosztować loftowa lampa sufitowa, która ma być tylko gołą żarówką na kablu…
Drogo, czy nie, industrialne meble, dekoracje i dodatki widywaliśmy zarówno w loftach, jak i w mieszkaniach w bloku. Była więc moda na stoły i stoliki na metalowych nogach lub płozach, ale też na meble robione samodzielnie z palet. Takie wyposażenie pewnie pozostanie z nami na dłużej, szczególnie jeśli metal połączony jest z naturalnym drewnem, które dodaje ciepła i przytulności. Zmieni się jednak surowe i chłodne otoczenie.
Epoka post-postindustrialna, czyli co teraz będzie modne?
Szał na styl industrialny był zresztą trochę trudny do zrozumienia. W miastach i tak jesteśmy zalani betonozą, a żeby poczuć prawdziwie przemysłowy klimat, wystarczy zaciągnąć się smogiem za oknem. Nie dziwi więc, że industrialne i skrajnie minimalistyczne trendy wnętrzarskie dosyć szybko przebrzmiały. Obecnie odchodzi się od nich w stronę natury.
Przewagę zdobywają ekologiczne trendy wnętrzarskie. Do wnętrz wracają więc rośliny doniczkowe i naturalne materiały, głównie roślinne. Mamy więc lite drewno, rattan, kamień, szkło, bawełnę czy len, ale również skórę i wełnę. Surowe i zimne biele oraz szarości zastępują barwy ziemi i natury. Stalowe dodatki wypierane są przez ażurowe makramy, tkaniny z motywami roślinnymi i autentyczne rękodzieło. Wracamy do korzeni, szukamy kontaktu z przyrodą i znów doceniamy pracę ludzkich rąk, a nie bezdusznych maszyn i produkcji masowej.
Wnętrza z czasów PRL-u
Opisując trendy wnętrzarskie, które wyszły z mody, nie sposób nie wrócić do czasów PRL-u. Charakterystyczne dla PRL-owskich mieszkań rozwiązania są wciąż żywe w wielu polskich mieszkaniach.
Jako student wynajmowałem różne lokale w Poznaniu i sam zetknąłem się z duchem tamtych czasów w formie monumentalnych meblościanek oraz spektakularnej boazerii kładzionej równo na ścianach i sufitach. Może warto więc wyraźnie zaznaczyć, że moda z tamtych czasów dawno przeminęła i wypadałoby trochę odświeżyć wiedzę o trendach wnętrzarskich.
Meblościanki
Meblościanki to był szał. Te popularne meble do salonu zachwycały swoim ogromem, pojemnością i monumentalizmem. Od podłogi aż po sufit i przez całą ścianę od lewej do prawej mieliśmy półki, szafki, szuflady, przeszklone gabloty i barki.
Meblościanki były meblowymi kombajnami o tak wielu funkcjach, że współczesne meble systemowe mogą jedynie pozazdrościć. Funkcjonalnie zastępowały komody i bieliźniarki, kredensy i barki, regały i półki. Obowiązkowa była też wielka, dwudrzwiowa szafa. Często nieco głębsza niż pozostałe elementy i wystająca trochę do przodu. To wszystko najlepiej z okleiną imitującą ciemne drewno i oczywiście na wysoki połysk.
Meblościankom nie sposób odmówić funkcjonalności. Były to meble na miarę tamtych czasów. Kiedy w niewielkim mieszkaniu w bloku z betonowej płyty żyła wielopokoleniowa rodzina, miejsce do przechowywania było na wagę złota, a meblościanki oferowały go sporo. Dzisiaj jednak pozwalamy sobie na więcej luzu w pomieszczeniach. Pusta przestrzeń okazuje się cenniejsza niż kolejna wystawka kupionego w Peweksie szkła czy fajansu. Dlatego typowo PRL-owskie meblościanki zdecydowanie są nieaktualnym trendem wnętrzarskim.
Boazeria
Boazeria okres świetności przeżywała w latach 70. i 80. wieku XX. Tak, było to ponad 40 lat temu, ale dla wielu ten trend wnętrzarski wciąż jest żywy! Dobrze wiem, że wąskie i długie listewki lakierowane na połysk pokrywają ściany i sufity w domu babci niejednego czytelnika.
Niestety, boazeria się brzydko starzeje, ciemnieje z czasem, a do tego pomniejsza pomieszczenia optycznie. Dlatego już dawno wyszła z mody. Obecnie drewno co prawda wraca na ściany, ale raczej w formie większych paneli, a nie wąskich listewek.
Luksfery, serwetki i upinane zasłony
Z dawnych czasów pamiętamy też luksfery, haftowane serwetki i misternie upinane zasłony.
Ściany z grubych szklanych kafli były symbolem luksusu i dobrego smaku. Dzisiaj wciąż spotykamy je w budynkach użyteczności publicznej — szkołach, szpitalach czy urzędach. Z mieszkań jednak znikają. Tam, gdzie potrzebne są przeszklenia, pojawiają się raczej wielkoformatowe tafle szkła, często mlecznego.
Serwetki, które kiedyś zdobiły stoły, stoliki, komody, a nawet wielkie kineskopowe telewizory, też odeszły do lamusa. Nowoczesne, minimalistyczne trendy wnętrzarskie wyparły te zbieracze kurzu na rzecz gładkich powierzchni i prostszych faktur. Finezyjne upięcia zasłon, a nawet same zasłony, też są już nieaktualnym trendem wnętrzarskim.
Inne nieaktualne trendy wnętrzarskie
Trendy wnętrzarskie, które wyszły z mody, można wyliczać i wyliczać. Jeszcze niedawno we wnętrzach pojawiały się np. zaokrąglone ściany czy łuki w przejściach. Na ścianach — na modłę rosyjską — pojawiały się ozdobne dywany i kilimy, ozdobą mieszkań były ażurowe firanki czy sztuczne kwiaty. W łazienkach królowały dywaniki, a nawet puszyste nakładki na deskę klozetową.
Wszystko to odeszło w niepamięć. Dziś stawia się na prostotę, przejrzystość aranżacji i wolną przestrzeń. Pozbywamy się zbieraczy kurzu, bibelotów i dodatków, które zabierają miejsce, czas i energię. Dekoracyjność wypierana jest przez funkcjonalność.
Widzimy to w rozwiązaniach architektonicznych, dodatkach i meblach. Te ostatnie mają proste formy, pozbawione są ozdobnych elementów i detali. Skrzyniowe formy szaf, komód i szafek urzekają naturalnością materiałów, a nie wybujałą ornamentyką czy błyskiem lakieru. Ma być prosto i praktycznie, a przy tym lekko, ciepło i przytulnie.
Zwrot ku naturze jest oczywisty. Widzimy go w materiałach, wzorach, fakturach, kolorach i formie. Wyraźne jest zmęczenie ciężkimi klimatami industrialu i surowością skrajnego minimalizmu. Owszem, doceniamy to to, co proste, ale też miłe dla oka i duszy.
Kończy się też boom na masówkę. Seryjna produkcja na dużą skalę nie spełniła bowiem oczekiwań konsumentów z bardziej wykształconym gustem. Sklepy pełne są tandety, która może i jest tania i ogólnodostępna, ale też kiepskiej jakości. Coraz częściej stawiamy więc na trwałość, elegancję i dzieło rąk ludzkich, a nie taśmowej, zautomatyzowanej produkcji. Trendy wnętrzarskie idą więc w stronę indywidualizmu oraz pokazania duszy i charakteru domowników — i dobrze.
Komentarze